Студопедия

Главная страница Случайная страница

КАТЕГОРИИ:

АвтомобилиАстрономияБиологияГеографияДом и садДругие языкиДругоеИнформатикаИсторияКультураЛитератураЛогикаМатематикаМедицинаМеталлургияМеханикаОбразованиеОхрана трудаПедагогикаПолитикаПравоПсихологияРелигияРиторикаСоциологияСпортСтроительствоТехнологияТуризмФизикаФилософияФинансыХимияЧерчениеЭкологияЭкономикаЭлектроника






Odsiecz Eorla






Przemieszkują cych jeszcze w swych dawnych domostwach18 Eotheodó w znano w Gondorze jako ludzi godnych zaufania. Przekazywali oni wszelkie nowiny o zdarzeniach, któ re miał y miejsce w ich okolicy. Wywodzili się od Ludzi Pó ł nocy, uznawanych za odległ ych, niegdysiejszych krewnych Dunedainó w i ich sprzymierzeń có w w czasach wielkich kró ló w. Sami też zmieszali się w znacznym stopniu z ludem Gondoru. Tak i Gondor z uwagą ś ledził ich poczynania, gdy za pasowania Earnila II, ostatniego już wł adcy poł udniowego kró lestwa'9, przenieś li się na daleką Pó ł noc.

Nowe ziemie Eotheodó w leż ał y na pó ł noc od Mrocznej Puszczy, po zachodniej ich stronie znajdował y się Mgliste Gó ry, a na wschodzie pł ynę ł a Leś na Rzeka. Ku poł udniowi się gał y do poł ą czenia dwó ch kró tkich rzek zwanych odtą d Szaruga i Dł ugi Potok. Szaruga brał a swó j począ tek z Ered Mithrin, Gó r Szarych, natomiast Dł ugi Potok z Gó r Mglistych, a nazwę zawdzię czał temu, iż stanowił ź ró dł o Anduiny, od poł ą czenia z Szarugą zwanej Dł ugą Rzeką 20.

Posł ań cy krą ż yli niezmiennie mię dzy Gondorem a Eotheodami nawet po odejś ciu tych drugich. Teraz jednak mieli do przebycia okoł o czterystu pię ć dziesię ciu naszych mil (siedmiuset dwudziestu kilometró w), liczą c od ujś cia Szarugi do Dł ugiego Potoku (gdzie Eotheodzi zał oż yli swó j jedyny ufortyfikowany bur g) do miejsca, gdzie Mę tna Woda wpadał a do Anduiny, a nawet wię cej, tyle bowiem wynosił a odległ oś ć w linii prostej, lotem ptaka, podró ż ują cy lą dem zaś musieli znacznie nadkł adać drogi, toteż od Minas Tirith dzielił o ich z osiemset mil (tysią c dwieś cie kilometró w).

Kronika Kiriona i Eorla nie mó wi nic o zdarzeniach poprzedzają cych Bitwę na Polach Kelebrantu, moż na jednak zrekonstruować je na podstawie innych ź ró deł.

Rozlegle krainy na poł udnie od Mrocznej Puszczy, rozcią gają ce się od Brunatnych Pó l po Morze Rhun, stał y otworem przed wszelkimi napastnikami (pierwszą przeszkodę na ich drodze stanowił a wó wczas dopiero Anduiną), dlatego przede wszystkim te tereny przysparzał y trosk wł adcom Gondoru. Jednak podczas Niespokojnego Pokoju21 opuszczono i zaniedbano forty wzdł uż Anduiny22 (szczegó lnie na zachodnim brzegu Pł ycizn), potem zaś napadli na Gondor ró wnocześ nie Orkowie z Mordom (przez dł ugi czas nie strzeż onego) i korsarze z Umbaru. Nie był o ni doś ć ludzi, ni sposobnoś ci, by obsadzić linię Anduiny na pó ł noc od Emyn Muil.

Kirion został namiestnikiem Gondoru w roku, 2489. Nigdy nie zapomniał o zagroż eniu z Pó ł nocy, a w miarę jak potę ga Gondoru malał a, tym wię cej uwagi poś wię cał poszukiwaniu metod zaż egnania niebezpieczeń stwa napaś ci z owej strony. Obsadził stare forty garstką ludzi mają cych strzec Pł ycizn. Wysł ał zwiadowcó w i szpiegó w do krajó w mię dzy Mroczną Puszczą a Dagorladem. W tenż e sposó b rychł o dowiedział się o nowych, groź nych wrogach nad cią gają cych ze wschodu, zza Morza Rhun. Systematycznie wybijali oni lub spychali w gó rę Bystrej Rzeki i do Puszczy niedobitki Ludzi Pomocy, przyjació ł Gondoru mieszkają cych wcią ż na wschó d od Mrocznej Puszczy23. Nijak wszakż e nie mó gł ich wesprzeć, jako ż e nawet samo zbieranie wiadomoś ci stawał o się coraz mniej bezpieczne

i zbyt widu zwiadowcó w nie wracał o.

Dopiero gdy dobiegł a koń ca zima roku 2509, Kirion poją ł, ż e oto szykuje się wielka napaś ć na Gondor: zastę py wroga zbierał y się wzdł uż cał ego poł udniowego skraju Mrocznej Puszczy. Byli to ludzie doś ć prymitywnie uzbrojeni, pozbawieni wię kszej liczby rumakó w pod wierzch na rzecz koni pocią gowych. Zaprzę gali je do ogromnych wozó w, podobnie jak czynili to Woź nicy (bez wą tpienia krewni nowych napastnikó w), któ rzy najechali Gondor za ostatnich kró ló w. Jednak wszystkie swe militarne niedostatki nadrabiali liczebnoś cią, tak przynajmniej moż na sadzić. Myś li Kiriona zwró cił y się w tej potrzebie ku Eotheodom. Zdeterminowany, wysł ał umyś lnych, któ rzy wszakż e mieli do przebycia Kalenardhon, Pł ycizny, a potem jeszcze krainy strzeż one i patrolowane przez Bał kó w24, dzielą ce ich od Doliny Anduiny. Oznaczał o to koniecznoś ć pokonania najpierw okoł o czterystu pię ć dziesię ciu mil (siedmiuset dwudziestu kilometró w) do Pł ycizn, a nastę pnie jeszcze pię ciuset (oś miuset kilometró w) do Eotheodó w. Na dodatek od Pł ycizn trzeba był o poruszać się czujnie i gł ó wnie nocą, by bezpiecznie miną ć cień Dol Gulduru. Kirion nie miał wielkiej nadziei, by jego ludzie zdoł ali dojś ć do celu. Wezwawszy ochotnikó w, sam wybrał sześ ciu szczegó lnie odważ nych i wytrzymał ych jeź dź có w, wysył ają c ich po dwó ch w odstę pach jednego dnia. Każ dy nió sł wyuczoną na pamię ć wiadomoś ć oraz kamyk naznaczony pieczę cią namiestnikó w", do oddania wył ą cznie wł adcy Eotheodó w, o ile uda się do niego dotrzeć. Wiadomoś ć adresowana był a do Eorla, syna Leoda, bowiem jak Kirion wiedział, on wł aś nie przeją ł kilka lat wcześ niej schedę po ojcu. Miał wó wczas ledwie szesnaś cie lat, a chociaż obecnie Uczył nie wię cej niż dwadzieś cia pię ć lat, wyró ż niał się odwagą i mą droś cią ponad miody wiek - takie przynajmniej sł uchy chodził y w Gondorze. Kirion wszakż e nie liczył zbytnio, by wiadomoś ć dotarta, gdzie trzeba, nie spodziewał się też odpowiedzi. Na nic wię cej nie mó gł powoł ać się wobec Eotheodó w, jak tylko na ich pradawną przyjaź ń z Gondorem. Jedynie w ten sposó b wesprzeć mó gł we-zwanie, by przybyli z daleka w moż liwie najwię kszej sile. Pewne wsparcie argumentami stanowił y wprawdzie wieś ci, ż e Balkowie wybijają ostatki krewniakó w Eotheodó w na Poł udniu, ale po pierwsze: niewykluczone, ż e Eotheodzi już o tym wiedzieli; po drugie zaś: sami też mogli być zagroż eni. Kirion, nic już nie rzekł szy26, zebrał te skromne sił y, któ re mu został y, by stawić czoł o nawał nicy. Sam obją ł nad nimi dowodzenie i pospiesznie przygotował oddział y do marszu na pó ł noc, do Kalenardhon. W Minas Tirith u wł adzy pozostawił syna swego, Hallasa.

Pierwsza para wysł annikó w wyruszył a dziesią tego dnia miesią ca Sulime i jeden z nich wł aś nie (jedyny spoś ró d wszystkich sześ ciu) dotarł do Eotheodó w. Zwał się Borondir; był znamienitym jeź dź cem z rodziny wywodzą cej się podobno od samego wodza Ludzi Pó ł nocy sł uż ą cych dawnym kró lom27.0 pozostał ych posł ań cach sł uch zaginał. Wiadomo tylko, co stał o się z towarzyszem Borondira, Wpadł w zasadzkę i zginał ó d strzał w pobliż u Dol Gulduru. Borondir zdoł ał umkną ć, mają c sporo szczę ś cia i bardziej ś migł ego wierzchowca. Poś cig cią gną ł za nim aż do granicy Pó l Gladden; czę sto też niepokoili go ludzie z Puszczy, zmuszają c do nadkł adania drogi. W koń cu, po pię tnastu dniach (z czego ostatnie dwa przebył na czczo) dotarł do Eotheodó w tak wyczerpany, ż e ledwo zdoł ał wykrztusić wiadomoś ć przed Eorlem.

Był dwudziesty pią ty dzień miesią ca Sulime. Eorlem rozważ ył sytuację, nie namyś lał się wszakż e dł ugo. Wstał i powiedział:

- Wyruszę. Jeś li Mundburg padnie, gdzież umkniemy przed Ciemnoś cią?

Potem uś cisną ł dł oń Borondira na znak obietnicy.

Zaraz też wezwał swą Radę Starszych, po czym zaczą ł przygotowania do wyprawy. Trwał o to jednak wicie dni, gdyż trzeba był o zebrać i uszykować oddział y, ponadto należ ał o stosownie zorganizować pozostał ych mieszkań có w i pomyś leć o obronie kraju. W owym czasie Eotheodzi zaznawali pokoju, wię c nie lę kali się wojny, ale ró ż nie mogł yby się sprawy potoczyć, gdyby nagle gruchnę ł a wieś ć, ż e ich wł adca ruszył do walki w odległ ych krajach poł udnia. Tak czy inaczej, Eorl dobrze rozumiał, ż e przyda się na coś jedynie z cał ą swą armią. Pozostawał o mu albo zaryzykować, stawiają c wszystko na jedną szalę, albo nie dotrzymać obietnicy.

W koń cu wojska był y gotowe. W kraju został o ledwie parę setek zbrojnych mają cych wesprzeć nie nadają cych się do tak ryzykownej wyprawy mł odzikó w i starcó w. Szó stego dnia miesią ca Viresse wielki eohere ruszył w drogę. Uczynił to w milczeniu, w strachu zostawiają c cał y kraj, i niewielką ze sobą uwoż ą c nadzieję. Nikt bowiem nie wiedział, co armię spotka po drodze ni co czekać bę dzie na nią u krań ca szlaku. Powiada się, ż e Eorl Mł ody prowadził z siedem tysię cy dobrze uzbrojonych jeź dź có w i kilkuset konnych ł ucznikó w. Przy jego prawym boku jechał Borondir mają cy sł uż yć za przewodnika, jako ż e niedawno przemierzał już ten szlak. Wszakż e przez cał ą drogę Doliną Anduiny nie napotkano ż adnych przeciwnikó w skł onnych niepokoić czy napastować wielką armię. Ktokolwiek widział nadcią gają ce wojska, zł y czy dobry, zmykał im z drogi zdję ty strachem przed taką sił ą zbrojnych i ich splendorem. Podą ż ają c dalej, przeszli przez poł udniowe krań ce Mrocznej Puszczy (poniż ej wielkiego Wschodniego Zakola), tereny zwykle roją ce się od Bał kó w, nadal jednak nie widzą c ż ywej duszy. Ani zwarty oddział, ani czujka nie zastą pił y im drogi, nikt też nie szpiegował ich przemarszu. Był to skutek wydarzeń, zaszł ych już po wyruszeniu Borondira z Gondoru, o któ rych Eotheodzi nie mieli poję cia. Wpł ywał y na to jeszcze inne sił y. Kiedy bowiem oddział y zbliż ył y się do Dol Gulduru, Eorl skrę cił na zachó d, lę kają c się mrocznego cienia oraz dymu dobywają cego się z twierdzy. Dalej jechali mają c Anduinę w zasię gu wzroku. Wielu jeź dź có w spoglą dał o w kierunku rzeki, po czę ś ci z lę kiem, a po czę ś ci z nadzieją, ż e uda się ujrzeć w dali ł unę nad Dwimordene, niebezpieczną krainą z legend, któ ra wiosną podobno sł ał a blask niczym zł oto. Teraz jednak wszę dzie tam zalegał jasny opar mgł y. Nagle ku zdumieniu zbrojnych, przepł yną ł on ponad rzeką i zaległ przed maszerują cą armią.

Eorl nie zatrzymał się ani na chwilę.

- Jechać dalej! - rozkazał. - Nie ma innej drogi. Czy po tak dł ugim marszu pozwolimy, aby mgł a wstrzymał a nas od walki?

Gdy podeszli bliż ej, ujrzeli, ż e blady tuman odpycha mroki Dol Gulduru. Wniknę li wiec w opar, zrazu czujnie i powoli, chociaż pod osobliwym baldachimem był o jasno. Wszystko trwał o ską pane w nie rzucają cym cieni blasku, zaś gę stnieją ce po bokach ś ciany mgł y skrywał y szczelnie cał e wojsko.

- Pani ze Zł otego Lasu chyba nam sprzyja - powiedział Borondir.

- Moż e - odparł Eorl. - Ja zaś zwykł em ufać mą droś ci mego Felaró fa28. Nie wietrzy tu zł a. Duch jego uró sł nagle, jakby odję to mu cał e zmę czenie. Rwie się do przodu. Niech tak bę dzie! Nigdy bardziej nie zależ ał o mi na tajnoś ci i szybkim tempie przemarszu.

Wó wczas Felaró f wyrwał z kopyta, a wszystkie oddział y za nim zerwał y się niczym wichura, jednak odbywał o sit to w dziwnej ciszy, jakby kopyta koni w ogó le nie dotykał y ziemi. Gnali tak cał e dwa dni, peł ni sił i chę tni do walki niczym w ranek wyjazdu. Ś witem wszakż e dnia trzeciego, gdy wstali po nocnym popasie, mgł a zniknę ł a. Ujrzeli, ż e są już na rozległ ej ró wninie, z prawej mają c bliską Anduinę. Nieś wiadomie minę li niemal jej wielkie wschodnie zakole29i Pł ycizny leż ał y już w zasię gu wzroku. Dotarli tu rankiem pię tnastego dnia miesią ca Viresse, prę dzej niż by ś mieli marzyć 30.

W tym miejscu tekst się koń czy i dalej widnieje już tylko notatka, ż e w nastę pnych akapitach powinien pojawić się opis Bitwy na Polach Kelebrantu. W Dodatku A do Wł adcy Pierś cieni (str. 447-448) odnajdujemy skró tową informację o owej wojnie:

Silne bandy Dzikich Ludzi z pó ł nocnego wschodu opanował y Rhovanion i posuwają c się od Brunatnych Pó l nad Anduinę, przeprawił y się na tratwach na jej zachodni brzeg. Jednocześ nie, dziwnym zbiegiem okolicznoś ci - a moż e w myś l uknutego przewrotnie planu - Orkowie, któ rzy wtedy, nie osł abieni jeszcze wojną z krasnoludami, rozporzą dzali wielką potę gą, wtargnę li z gó r na ró wniny; napastnicy zaję li Kalenardhon; Kirion, namiestnik Gondoru, posł ał na pó ł noc wezwanie o pomoc...

W chwili kiedy Eorl wraz z jeź dź cami dotarli na Pola Kelebrantu, pomocnej armii Gondoru groził a klę ska; pobita na Pł askowyż u, odcię ta od poł udnia, zmuszona przekroczyć Mę tną Wodę, został a tutaj nagle zaatakowana przez Orkó w i zepchnię ta nad Anduinę. Zdawał o się, ż e wszelka nadzieja stracona, gdy niespodziewanie z pomocy przybyli z odsieczą jeź dź cy i natarli na nieprzyjacielskie tył y. Losy bitwy odmienił y się bł yskawicznie; Orkowie zdziesią tkowani umykali za Mę tną Wodę. Eorl na czele swych wojownikó w ś cigał ich, a taki postrach budzili powszechnie jeź dź cy Pó ł nocy, ż e napastnicy na Pł askowyż u ró wnież ulegli panice; rzucili się do ucieczki, Rohirrimowie zaś, nie ustają c w pogoni, wytę pili rozproszonych po ró wninie Kalenardhonu niedobitkó w.

Podobna, kró tsza jednak relacja pojawia się jeszcze w innej czę ś ci Dodatku A. Ż adna z nich nie przedstawia jasno przebiegu bitwy, wydaje się wszakż e, ż e jeź dź cy przebyli Pł ycizny, potem Mę tną Wodę (por. przypis 27 do tego rozdział u) i spadli na tył y nieprzyjaciela na Polach Kelebrantu. Stwierdzenie, ż e wrogowie " zdziesią tkowani umykali za Mę tną Wodę ", oznacza, iż Balkowie zostali wyparci z powrotem na poł udnie, na Pł askowyż.


Поделиться с друзьями:

mylektsii.su - Мои Лекции - 2015-2024 год. (0.008 сек.)Все материалы представленные на сайте исключительно с целью ознакомления читателями и не преследуют коммерческих целей или нарушение авторских прав Пожаловаться на материал