Студопедия

Главная страница Случайная страница

КАТЕГОРИИ:

АвтомобилиАстрономияБиологияГеографияДом и садДругие языкиДругоеИнформатикаИсторияКультураЛитератураЛогикаМатематикаМедицинаМеталлургияМеханикаОбразованиеОхрана трудаПедагогикаПолитикаПравоПсихологияРелигияРиторикаСоциологияСпортСтроительствоТехнологияТуризмФизикаФилософияФинансыХимияЧерчениеЭкологияЭкономикаЭлектроника






Kirion i Eorl






Opowieś ć poprzedzona jest notatką tyczą cą Halifirien. Tak nazywał o się wzgó rze sygnał owe Gondoru, najbardziej wysunię te na pó ł noc w ł ań cuchu Ered Nimrais.

Halifirien31, najwyż sze ze wszystkich wzgó rz sygnał owych, podobnie jak Eilenach, drugie co do wysokoś ci, zdawał o się wyrastać samotnie z rozległ ego lasu. Zaraz za nim rozcią gał a się gł ę boka rozpadlina, mroczna Dolina Firien w dł ugim, cią gną cym się ku pomocy palmie Ered Nimrais, któ rego Halifirien był o najwyż szym wzniesieniem. Zbocza wyrastał y z rozpadliny niczym pionowa ś ciana. Pozostał e jednak stoki, a zwł aszcza pó ł nocne, był y ł agodne i drzewa porastał y je niemal do samego wierzchoł ka. Szczegó lnie gesty las rozcią gał się wzdł uż strumienia Mering (wypł ywają cego z rozpadliny) i dalej ku pomocy na ró wninie, któ rą strumień docierał do Rzeki Entó w. Wielki Goś ciniec Zachodni biegł tu wielką przecinką omijają c podmokł e tereny na pó ł nocy. Jednak ó w szlak powstał w pradawnych czasach32 i po ś mierci Isildura zaprzestano wyrę bu drzew w Lesie Firien, jeś li nie liczyć tych powalonych przez straż nikó w stosu sygnał owego. Oni bowiem mieli takż e czuwać nad przepustowoś cią goś ciń ca i ś cież ki wiodą cej na szczyt, Droga ta odgał ę ział a się od goś ciń ca w pobliż u skraju lasu i biegł a miedzy drzewami aż do nagiego wierzchoł ka, gdzie przechodził a w pradawnej roboty kamienne schody prowadzą ce na okrą gł y, szeroki plac sygnał owy na samym szczycie, wyró wnany niegdyś przez te same dł onie, któ re zbudował y schody. Straż nicy byli jedynymi mieszkań cami lasu (o dzikich zwierzę tach nie wspominają c) i zajmowali domy z bali, wzniesione w pobliż u wierzchoł ka. Sł uż by peł nili na zmianę, jednak nie zabawiali tam zbyt dł ugo, chyba ż e zmuszał a ich do tego zł a pogoda. Chę tnie wracali do domostw i nie dlatego, ż eby groził y im dzikie bestie czy zł y cień zalegał nad lasem, ale za przyczyną panują cej na gó rze martwej ciszy przerywanej jedynie ś wistem wiatru, odgł osami ptakó w i innej ż ywiny lub krzykiem spieszą cego drogą jeź dź ca. W takiej ciszy ludzie szybko zaczynali zwracać się do siebie szeptem w obawie, by nie zbudzić potę ż nego echa z dawnych czasó w i obcych stron. W ję zyku Rohirrimó w " Halifirien" znaczył o tyle co " ś wię ta gó ra" 33. Przed przybyciem tego ludu szczyt był znany pod sindariń ska nazwą Amon Ań war, " Wzgó rze Grozy", jednak czemu pod taką wł aś nie, tego w Gondorze nie wiedział nikt (moż e z wyją tkiem, jak pó ź niej się okazał o, panują cego aktualnie kró la czy namiestnika). Mał o kto odważ ał się wszakż e zejś ć z goś ciń ca mię dzy drzewa, kto zaś to uczynił, uznawał sam las za wystarczają co odstraszają cy. We Wspó lnej Mowie zwano go " Szepczą cym Lasem". W okresie ś wietnoś ci Gondoru nie był o na gó rze ż adnego stosu sygnał owego, jako ż e palantiri umoż liwiał y bezpoś rednią ł ą cznoś ć mię dzy Osgiliath a trzema wież ami kró lestwa34. W pó ź niejszych czasach nie moż na był o oczekiwać z pó ł nocy ż adnego wsparcia, jako ż e mieszkań cy Kalenardhon stali się nieliczni, nie wysył ano tam też wojska, ponieważ Minas Tirith z coraz wię kszym trudem utrzymywał o linię Anduiny, strzegą c przy tym poł udniowych wybrzeż y. Mieszkają cy wcią ż w Anó rien ludzie czuwali nad pomocnymi przejś ciami, zaró wno przez Kalenardhon, jak i przez Anduinę przy Kair Andros. W celu komunikacji z nimi zbudowano wł aś nie trzy najstarsze placó wki sygnał owe31 (Amon Din, Eilenach i Min-Rimmon), i chociaż wzniesiono umocnienia wzdł uż koryta strumienia Mering (mię dzy nieprzebytymi bagnami u ujś cia strumienia do Rzeki Entó w a mostem, po któ rym goś ciniec biegł na zachó d do Lasu Firien), nie dozwolono, by jakikolwiek fort czy stos sygnał owy pojawił się na szczycie Amon Anwar.

W czasach namiestnika Kiriona doszł o do wielkiego najazdu Balkó w, któ rzy sprzymierzyli się z Okami, przeszli Anduinę, dotarli na Pł askowyż i zaczę li podbó j Kał enardhonu. Dopiero przybycie Eorla Mł odego i jego Rohirrimó w uratował o kró lestwo Gondoru od niechybnej zagł ady.

Kiedy wojna dobiegł a koń ca, ludzie poczę li się zastanawiać, jak namiestnik uhonoruje i nagrodzi Eorla. Oczekiwano wydania w Minas Tirith wielkiej uczty, podczas któ rej sprawa się wyjaś ni. Kirion jednak postą pił po swojemu. Kiedy tylko mocno uszczuplona armia Gondoru ruszył a z powrotem na poł udnie, on wyprawił się na pomoc w towarzystwie Eorla oraz jego eoredu36 jeź dź có w. Przy strumieniu Mering Kirion odwró cił się do Eorla i ku zdumieniu wszystkich powiedział:

- Ż egnaj teraz, Eorlu, synu Leoda. Wró cę do domu, gdzie uł adzić muszę jeszcze niejedno. Na ten czas twojej opiece powierzam Kalenardhon, o ile nie zamierzasz pospieszyć do swego kró lestwa. Za trzy miesią ce bę dę znó w czekał tu na ciebie, a wtedy wspó lnie się naradzimy.

- Przybę dę - odparł Eorl; i tak się rozstali.» Ledwie przybywszy do Minas Tirith, Kirion wezwał kilku najbardziej zaufanych sł uż ą cych.

- Ruszajcie do Szepczą cego Lasu - rozkazał. - Musicie odtworzyć ś cież kę wiodą cą na Amon Anwar. Zarosł a już dawno, lecz jej począ tek moż na wcią ż poznać po kamieniu przy goś ciń cu, tam gdzie pó ł nocny skraj lasu dochodzi do drogi. Ś cież ka wije się mocno, ale na każ dym zakrę cie leż y kamień. Idą c tym tropem dojdziecie do kamiennych schodó w wiodą cych na samą gó rę. Dalej nie uczynicie ani kroku. Wykonajcie swą powinnoś ć jak najszybciej i wracajcie prosto do mnie. Nie ś cinajcie drzew, oczyś ć cie tylko ś cież kę tak, by mogł o nią przejś ć bez trudu kilku pieszych mę ż ó w. Sam począ tek zostawcie zamaskowany, ż eby nie kusił o nikogo przechodzą cego goś ciń cem skierować kroki na gó rę, pó ki ja tam nie przybę dę.

Trzymajcie w tajemnicy, doką d się udajecie i co zrobiliś cie. Gdyby pytali, mó wcie, ż e pan namiestnik kazał przygotować miejsce spotkania z Wł adcą Jeź dź có w.

W stosownym czasie Kirion wzią ł swego syna, Hallasa, wł adcę Dó ł Amrothu oraz jeszcze dwó ch czł onkó w Rady i wraz z nimi wyruszył na spotkanie Eorla na moś cie nad strumieniem Mering. Z Eorlem przybyli trzej jego najważ niejsi dowó dcy.

- Chodź my teraz do miejsca, któ re kazał em przygotować -powiedział Kirion. Postawiwszy jeź dź có w na warcie przy moś cie, skierowali się zacienionym drzewami goś ciń cem aż do stoją cego na poboczu kamienia. Tam zsiedli z koni, zostawiają c je wraz z silną straż ą Gondorczykó w. Staną wszy przy kamieniu, Kirion zwró cił się do towarzyszy z tymi sł owami:

- Pó jdę teraz na Wzgó rze Grozy. Idź cie za mną, jeś li chcecie. Ja z Eorlem bierzemy tylko dwó ch giermkó w. Poniosą nasz orę ż. Pozostali winni podą ż yć bez broni jako ś wiadkowie naszych sł ó w i czynó w. Ś cież ka na gó rę został a już oczyszczona, chociaż nikt nie uż ywał jej od czasó w, gdy lata temu bytem tu z ojcem.

Potem Kirion poprowadził Eorla mię dzy drzewami, a reszta kolejno ruszył a ich ś ladem. Miną wszy pierwszy z wytyczają cych leś ny szlak kamieni, przyciszyli gł osy i zaczę li ostroż nie stawiać stopy, jakby chcieli unikną ć robienia jakiegokolwiek hał asu. Kiedy w koń cu przeszli pas biał ych brzó z okalają cych wierzchoł ek, ujrzeli kamienne schody wiodą ce na szczyt. Był o tu ciepł o i jasno, szczegó lnie w poró wnaniu z pó ł mrokiem lasu, chociaż trwał już miesią c Urime. Trawa wcią ż zielenił a się, jakby jeszcze nie dobiegł koń ca Ló tesse.

U podnó ż a schodó w widniał a otoczona niskim wał em darni niewielka pó ł ka lub wnę ka w zboczu wzgó rza. Tutaj wszyscy przysiedli na chwilę, aż w koń cu Kirion wstał i wzią ł od giermka biał ą ró ż dż kę, znak swego urzę du, oraz takiż pł aszcz namiestnikó w Gondoru. Wkraczają c na pierwszy stopień schodó w, rozproszył ciszę, mó wią c gł osem przytł umionym, lecz wyraź nym:

- Ogł oszę teraz, com postanowił. W uznaniu mę stwa jego ludu i w podzię ce za nieocenioną pomoc udzieloną Gondorowi w chwili najwię kszej potrzeby, ja, Namiestnik Kró ló w, z wł asnej woli ofiarowuję Eorlowi, synowi Leoda, wł adcy Eotheodó w, cał ą wielką krainę Kalenardhonu od Anduiny po Isenę. Tam, jeś li zechce, niech ogł osi się kró lem, a jego wierni mogą mieszkać w tej krainie wolni, jak dł ugo trwać bę dzie wł adza namiestnikó w lub do powrotu kró la37. Nikt z zewną trz nie narzuci im praw ani woli nie ograniczy. Muszą przestrzegać tylko jednej zasady nakazują cej ż ycie z Gondorem w nieustannej przyjaź ni; wrogowie Gondoru bę dą ich wrogami, pó ki nie przestaną istnieć oba kró lestwa. Takie samo zobowią zanie przyjmie też lud Gondoru.

Wó wczas Eorl wstał, przez kilka chwil milczał wszakż e, zdumiony wielką szczodroś cią daru i szlachetnymi warunkami, któ re mu przedstawiono. Dojrzał w Kirionie mą drego namiestnika myś lą cego o bezpieczeń stwie Gondoru, pragną cego ocalić jak najwię cej z podupadają cego kró lestw*, ale takż e zobaczył w nim wielkiego przyjaciela Eotheodó w, rozumieją cego ich potrzeby. Byli oni bowiem już zbyt liczni, by ż yć dalej na Pó ł nocy, ponadto bardzo tę sknili za powrotem na poł udnie, do dawnych domostw, wstrzymywał ich wszakż e lę k przed Dol Guldurem. W Kalenardhonie zaś mieliby wreszcie wystarczają co duż o miejsca t pozostawaliby z dala do cienia Mrocznej Puszczy.

Jednak ukł ad ten ś wiadczył nie tylko o mą droś ci obu przywó dcó w. Był o w nim coś, co wykraczał o poza rachuby polityczne. U podstaw decyzji leż ał a wielka przyjaź ń spajają ca ich ludy oraz mił oś ć, któ rą darzyli się d dwaj prawdziwi mę ż owie. Kirion ze swej strony dawał wyraz uczuciu, jakie mą dry i postarzony troskami ś wiata ojciec mó gł by ż ywić do silnego i peł nego nadziei syna. Eorl zaś widział w Kirionie najszlachetniejszego i najdostojniejszego czł owieka znanego mu kawał ka ś wiata, kogoś najmą drzejszego, obdarzonego majestatem dawnych kró ló w ludzkiego plemienia.

W koń cu, gdy Eorl przemyś lał już pospiesznie wszystkie te sprawy, zwró cił się do Kiriona tymi sł owami:

- Panie Namiestniku Wielkiego Kró la, z wdzię cznoś cią przyjmuję ofiarowany przez ciebie dar. O wiele przewyż sza on nagrodę, na któ rą zapewne zasł uż yliś my, lecz nasze czyny wypł ywał y wył ą cznie z czystej przyjaź ni. Teraz jednak przypieczę tuję szczere oddanie Gondorowi przyrzeczeniem, któ re nigdy nie zostanie zapomniane.

- Chodź my zatem na samą gó rę -powiedział Kirion. - Tam zł oż ysz przed tymi tu ś wiadkami taką przysię gę, jaką sam uznasz za stosowną.

Wó wczas Kirion ruszył po schodach, za nim zaś podą ż yli pozostali, z Eorlem na czele. Na gó rze ujrzeli rozległ y owalny plac pokryty darnią. Nie był o tu ż adnych wał ó w ni ogrodzeń, tylko po wschodniej stronie widniał o niewielkie wzniesienie poroś nię te biał ymi kwiatami alfirin38, a zachodzą ce sł oń ce naznaczał o ich pł atki jasnym zł otem. Wł adca Dó ł Amrothu, dowó dca przybocznych Kiriona, podszedł do pagó rka, u któ rego stó p leż ał wś ró d trawy nie tknię ty przez mrozy, deszcze ni roś liny czarny kamień z wyrytymi nań trzema literami.

- Czy to gró b? - spytał Kiriona. - Ale któ ż znamienity w nim spoczywa?

- Czy nie odczytał eś liter?

- Owszem - odparł ksią ż ę 39 - i tym bardziej się zdumiewam, bowiem był y to: lambe, ando, lambe, a przecież Elendil nie ma grobu, nikt też od dawnych czasó w nie waż ył się ponownie nosić tego imienia40.

- Niemniej to jest miejsce spoczynku Elendila - powiedział Kirion. - Stą d wł aś nie wywodzi się groza zalegają ca nad tym wzgó rzem i rozcią gają cymi się poniż ej lasami. Od Isildura, któ ry kurhan ten usypał, po Meneldila, a dalej przez pokolenia namiestnikó w, przekazywano ó w sekret, na rozkaz Isildura utajnione umiejscowienie grobu, aż i ja się o nim dowiedział em. Isildur powiedział bowiem: " Oto sam ś rodek Kró lestwa Poł udnia41 i jak dł ugo ono istnieje, tutaj pod opieką Valaró w niech trwa pomnik Elendila Wiernego. Wzgó rze to pozostanie ś wię te i niech ż aden czł owiek nie zakł ó ca jego ciszy i spokoju, chyba ż e bę dzie to spadkobierca Elendila". Przyprowadził em was na szczyt, by przysię ga zyskał a szczegó lną moc w pamię ci nas samych i naszych, potomkó w.

Potem zgromadzeni pochylili na chwilę gł owy, aż Kirion

rzekł do Eorla:,

- Jeś li jesteś już gotó w, zł ó ż ś lubowanie. Uczyń to w sposó b najstosowniejszy wedle zwyczajó w twego ludu,

Eorl wystą pił o krok i wzią wszy od giermka wł ó cznię, wbił ją pionowo w ziemię. Potem się gną ł po miecz i rzucił go w gó rę, aż klinga bł ysnę ł a w sł oń cu, a zł apawszy orę ż, podszedł do wzgó rka i poł oż ył miecz na kurhanie, nie puszczają c wszakż e rę kojeś ci. Odezwał się wó wczas gł osem silnym, wymawiają c w ję zyku Eotheodó w Przysię gę Bozia. W przekł adzie na Wspó lną Mowę brzmiał a ona nastę pują co42:

Sł uchajcie mnie teraz wszyscy ludzie, któ rzy nie skł aniacie się przed Cieniem na Wschodzie. Oto dzię ki darowi wł adcy Mundburga zamieszkamy w krainie zwanej Kalenardhon, a ja przysię gam we wł asnym imieniu i w imieniu Eotheodó w z Pomocy, ż e mię dzy nami a Wielkimi Ludź mi z Zachodu trwał a bę dzie po wsze czasy przyjaź ń: ich wrogó w uznamy za naszych wł asnych, ich potrzeby staną się naszymi i jakiekolwiek zł o, groź ba lub napaś ć zawiś nie nad nimi, wesprzemy Gondor ze wszystkich sił. Przysię ga ta wią ż e też moich nastę pcó w, któ rzy po mnie zapanują w nowej krainie, i niech dotrzymają sł owa, by nie padł na nich Cień i by sami nie zostali przeklę ci.

Potem schował miecz, skł onił się i wró cił do swojej ś wity.

Przyszł a pora na odpowiedź Kiriona. Staną wszy prosto, poł oż ył jedną dł oń na kurhanie, w drugiej zaś unió sł wysoko buł ą ró ż dż kę namiestnikó w. Jego sł owa przepeł nił y obecnych podziwem, gdy tak bowiem stał, poż oga zachodzą cego sł oń ca oblał a jego pł aszcz pł omienistym szkarł atem. Ogł osiwszy, iż Gondor podobnie przyjmuje ze swej strony wię zy przyjaź ni i też wspierał bę dzie drugą stronę we wszelkiej potrzebie, jeszcze silniejszym gł osem odezwał się w ję zyku quenejskim:

Vanda sina termaruva Elenna nó reo alcar enyalien ar Elendil Vorondo voronwe. Nai tiruvantes i harar mahabnassen na Numen ar i Eru i or ilye mahalmar ea ternoio43.

A we Wspó lnej Mowie dokoń czył:

Ta przysię ga istniał a bę dzie na pamią tkę chwał y Kraju Gwiazdy i losu Elendila Wiernego. Strzec jej bę dą wł adcy zasiadają cy na tronach Zachodu i Ten, któ ry jest ponad wszelkimi tronami na wiecznoś ć.

Takiej przysię gi nie sł yszano w Ś ró dziemiu od czasu, gdy sam Elendil ś lubował sojusz z Gil-galadem, kró lem Eldaró w44.

Kiedy już wszystko się dokonał o i rosną ć zaczę ł y cienie zachodu, Kirion i Eorl w milczeniu zeszli wraz z cał ym towarzystwem ze wzgó rza, przez mrocznieją cy las docierają c do obozu przy strumieniu Mering, gdzie przygotowano dla nich namioty. Gdy już zjedli, Kirion wraz z Eorlem, księ ciem Dol Amrothu i Eomundem, dowó dcą oddział ó w Eotheodó w, usiedli razem i wyznaczyli zasię g wł adzy kró la Eotheodó w i namiestnika Gondoru.

Oto jak miał y przebiegać granice kró lestwa Eorla: na zachodzie wzdł uż rzeki Angren od miejsca, gdzie ł ą czy się ona z rzeką Adom i dalej ku pó ł nocy do zewnę trznych umocnień Angrenostu, stą d zaś ku zachodowi i pomocy wedle skraju lasu Fangora do Mę tnej Wody, któ ra miał a stanowić granicę pomocną, ponieważ ziemie po drugiej stronie owej rzeki nigdy nie należ ał y do Gondoru45. Na wschodzie granicę wytyczał y Anduiną i zachodnie urwiska Emyn Muil aż do trzę sawisk Ujś cia Onodlo, a za tą rzeką strumień Glanhir pł yną cy przez Las Anwar, by poł ą czyć się z Onodlo. Na poł udniu kraniec kró lestwa stanowił o Ered Nimrais aż do swego pomocnego ramienia wł ą cznie, jednak wszystkie te doliny i jary, któ re otwierał y się na pó ł noc, należ eć miał y do Eotheodó w, podobnie jak i ziemie na poł udnie od Hithaeglir leż ą ce pomię dzy Angreną a Adornem46.

Na wszystkich tych terenach Gondor zatrzymywał pod swoją komendą tylko fortecę Angrenostu, w obrę bie muró w któ rej wznosił a się trzecia Wież a Gondoru, niewzruszony Orthank kryją cy czwarty palantir poł udniowego kró lestwa. W czasach Kiriona Angrenost wcią ż obsadzony był przez gondorską zał ogę, jednak wojsko to stał o się już bardziej zwykł ym ludem osadniczym rzą dzonym przez sprawują cego dziedziczną wł adzę kapitana, a klucze do Orthanku przechowywali namiestnicy. " Zewnę trzne umocnienia" wspomniane w opisie granic kró lestwa Eorla oznaczał y groblę biegną cą ze dwie mile [trzy kilometry) na poł udnie od bram Angrenostu, mię dzy wzgó rzami koń czą cymi Gó ry Mgliste. Dalej rozcią gał y się tereny uprawne mieszkań có w fortecy.

Zgodzono się ró wnież, by Wielki Goś ciniec, któ ry uprzednio biegł przez Anó rien i Kalenardhon do Athrad Angren (Brodó w na Isenie)47 i dalej na pó ł noc do Arnoru, został udostę pniony wszystkim podró ż nym obu ludó w bez jakichkolwiek ograniczeń za czasó w pokoju, jego zaś utrzymanie we wł aś ciwym stanie od strumienia Mering po Brody na Isenie miał o być zadaniem Eotheodó w.

Wedle tego uzgodnienia tylko niewielka czę ś ć lasu Anwar na zachó d od strumienia Mering miał a zostać wł ą czona do kró lestwa Eorla, Kirion wszakż e uznał, ż e wzgó rze Anwar bę dzie ś wię tym miejscem obu ludó w i ż e Eorlingowie oraz namiestnicy winni odtą d wspó lnie ich strzec, a takż e pielę gnować. Niemniej w pó ź niejszych czasach, gdy Rohirrimowie uroś li w sił ę, Gondor zaś podupadał zagroż ony nieustannie ze Wschodu i z morza, straż Anwar skł adał a się wył ą cznie z wojó w Wschodniej Bruzdy, a las stał się czę ś cią domeny kró ló w Marchii. Wó wczas to nazwano wzgó rze Halifirien, las natomiast Firienholt48.

Wieki potem dzień Ś lubowania uznano za począ tek istnienia nowego kró lestwa, kiedy to Eorl przyją ł tytuł kró la Marchii Jeź dź có w. W rzeczywistoś ci trwał o jeszcze trochę, zanim jeź dź cy obję li nowe ziemie w posiadanie, a za ż ycia Eorl znany był jako wł adca Eotheodó w i kró l Kalenardhonu. Termin Marchia oznacza obszar graniczny, szczegó lnie taki sł uż ą cy obronie wewnę trznych terytorió w kró lestwa. Sindariń ska nazwa Rohanu (oznaczają ca Marchię) i Rohirrimó w (mieszkań có w tej Marchii) został a po raz pierwszy zastosowana przez Hallasa, syna i nastę pcę Kiriona, był a jednak w czę stym uż yciu nie tylko w Gondorze, ale i poś ró d samych Eotheodó w49.

Nastę pnego dnia po Ś lubowaniu Kirion i Eorl uś cisnę li się i nader niechę tnie poż egnali. Eorl powiedział przy rozstaniu:

- Panie namiestniku, wiele pilnej pracy mnie czeka. Kraj wolny jest od wrogó w, ale jeszcze nie zostali oni dobici w swym gnieź dzie i nie wiemy, jakie niebezpieczeń stwa czają się za Anduiną i na skraju Mrocznej Puszczy. Wczoraj wieczorem wysiał em na pó ł noc trzech posł ań có w, jeź dź có w dzielnych i wprawnych, mam wiec nadzieję, ż e przynajmniej jeden z nich dotrze przede mną do naszych domostw. Sam też muszę już wracać i to z pewną sił ą, w kraju bowiem został o niewielu mę ż ó w, gł ó wnie mł odziki i starcy, a w przypadku tak wielkiej wyprawy, z kobietami, dzieć mi, z dobrami, któ rych nie moż emy zostawić, pochó d musi być strzeż ony. Nie pó jdą też za nikim innym, jak tylko za wł adcą Eotheodó w. Zostawię tu tylu zbrojnych, ilu mogę, czyli blisko poł owę oddział ó w popasają cych w Kalenardhonie, a takż e kilka kompanii konnych ł ucznikó w, gotowych podą ż yć na wezwanie, gdyby jakaś banda wroga wcią ż krył a się po okolicy. Wszakż e gł ó wne sił y bę dą rozmieszczane na pó ł nocnym wschodzie, by ponad wszystko strzec tego miejsca, gdzie Balkowie przeprawili się z Brunatnych Pó l przez Anduinę, tam bowiem czai się najwię ksze niebezpieczeń stwo, a chciał bym, jeś li wró cę, wiodą c mó j lud do nowego kraju, aby wę dró wka sprawił a mym poddanym jak najmniej bó lu i nie pocią gnę ł a za sobą ofiar. Powiedział em: Jeś li wró cę ", jednak nie miejcie wą tpliwoś ci, ż e zjawię się tu ponownie, chyba ż e klę ska nas spotka i co do jednego zginiemy w dł ugim marszu. Bowiem szlak nasz bę dzie biegł wedle wschodniego brzegu Anduiny w groź nym cieniu Mrocznej Puszczy, a pod koniec przyjdzie nam jeszcze przemierzyć dolinę nawiedzaną przez mroki dobywają ce się z owego wzgó rza, któ re wy nazywacie Dol Guldur. Na zachodnim brzegu nie ma traktu stosownego dla jeź dź có w ani dla wielkiej ludzkiej ciż by z wozami. Tamtę dy nie przeszlibyś my nawet, gdyby w gó rach nie roił o się od Orkó w. Nikt, w masie czy w pojedynkę, nie przedrze się przez Dwimordene, gdzie Biał a Pani wł ada i tka sieci, któ re zatrzymują wszystkie istoty ś miertelne10. Nadejdę wschodnią drogą, tak jak dotarł em do Kelebrantu i niech powoł ani przez ciebie ś wiadkowie przysię gi mają nas w swej opiece. Poż egnajmy się, nadzieję tulą c w sercach! Osy otrzymuję twe pozwolenie?

- Oczywiś cie - odparł Kirion. - Sam widzę teraz, ż e nie moż e być inaczej. Pojmuję już, ż e przeję ty zawisł ym nad nami niebezpieczeń stwem, zapomniał em niemal o groź bach, któ rym musiał eś stawić czoł o, nie docenił em tego niespodziewanego cudu, jakim był wasz dł ugi przemarsz z Pó ł nocy. Radoś ć ocalonego serca dyktował a mi ofiarowanie Kalenardhonu, lecz teraz mizerną wydaje się ta nagroda. Wierzę jednak, ż e przysię ga, nie obmyś lona wcześ niej, nie padł a z ust moich na pró ż no. Rozstań my się zatem, ale nie porzucajmy nadziei.

Biorą c pod uwagę styl Kronik, wiele spoś ró d sł ó w wypowiedzianych wedle tej relacji podczas poż egnania tak naprawdę padł o z ust Kiriona i Eorla podczas debaty toczonej poprzedniego wieczora. Pewnym jest wszakż e, ż e Kirion dokł adnie w ten sposó b okreś lił w owej chwili pobudki skł aniają ce go do zł oż enia przysię gi, był bowiem czł owiekiem pozbawionym fał szywej dumy, odważ nym za to i szczodrym, najszlachetniejszym spoś ró d namiestnikó w Gondoru.


Поделиться с друзьями:

mylektsii.su - Мои Лекции - 2015-2024 год. (0.012 сек.)Все материалы представленные на сайте исключительно с целью ознакомления читателями и не преследуют коммерческих целей или нарушение авторских прав Пожаловаться на материал